Gdy wysiadałam z mojej czarnej mazdy przed budynkiem, którym właścicielem jest mój brat, serce zaczęło mi walić jak szalone. W pewnej chwili chciałam nawet się wycofać, lecz powstrzymywała mnie myśl, że jestem już tak blisko. Wiedziałam, że to jest moja ostatnia szansa na zobaczenie Dereka. Szłam powoli w stronę wejścia do budynku, którego nie widziałam nigdy nie widziałam na oczy. Był wielki, miał szklane okna. Zbudowany został prawdopodobnie z cegły. Oglądając budynek i zbliżając się do budynku musiałam niestety na kogoś wpaść.
- Przepraszam - powiedziałam, spoglądając na twarz poszkodowanego - Derek?
- A my się znamy? - zapytał zdezorientowany, lecz po chwili przyglądania mi się odezwał się. - Megan?
- Tak, to ja - uśmiechnęłam się lekko, czekając na jego reakcje. Nie myślałam, że gdy się spotkamy uszkodzę go w jakiś sposób. Chociaż uszkodzić mojego brata to sztuka.
- Co tu robisz? - zapytał.
- Wróciłam do Beacon Hills. Na stałe. Chciałam Cię odwiedzić, ale widzę, że wychodzisz, więc wrócę później.
- Nie, zostań. Wrócę za jakieś pół godziny, jak chcesz możesz tutaj na trochę zostać. Tylko uważaj na siebie. Wiesz jak to jest trzymać się z wilkołakiem, prawda? Jak wrócę pogadamy, okej?
- Okej, dzięki - ostatni raz się do niego uśmiechnęłam, a on to odwzajemnił i odszedł w stronę swojego samochodu. Patrzyłam na niego dopóki nie odjechał. Zastanawiałam się o czym chciałby rozmawiać ze mną. Chociaż mogłoby się to wydawać oczywiste nie miałam zielonego pojęcia o co będzie pytał, o czym będę musiała opowiadać. Chciałam się dowiedzieć również co się działo po moim wyjeździe i postanowiłam, że jak wróci oraz opowiem mu wszystko po kolei zapytam go o to. Ostrożnie weszłam do ogromnego pomieszczenia i rozejrzałam się. Schody prowadzące na górę, dwie kanapy, biurko na którym stoi lampa i duże szklane okno. No cóż mój brat nie zmienił się pod jednym względem. Zawsze był skromny. Chociaż swoje możliwości oceniał w taki sposób, że nie można było powiedzieć, że jest skromny. Usiadłam na jednej z kanap i postanowiłam poczekać na niego układając sobie w głowie to co mu powiem. Moje życie nie różniło się od życia normalnego nastolatka. Starałam się być jak najbardziej normalna, choć czasem niektórych ludzi chciałabym rozszarpać. No cóż tamto miasto nie posiadało sił nadprzyrodzonych, więc zgrywać bohaterki nie musiałam. Zgrywać bohaterów za to musieli tutejsi policjanci bo miasto było obfite w różnorodnych przestępców. Z ciekawością doglądałam ich pracy bo od dziecka lubiłam kryminalne ciekawostki. Kiedy okazało się, że jestem Kitsune zaczęłam się jeszcze bardziej interesować tego typu rzeczami co nie umknęło uwadze szeryfowi Stilinskiemu w Beacon Hills. Wtedy jeszcze byłam dziewczynką, chodziłam do szkoły podstawowej, więc moje zachowanie wzbudzało niepokój u nauczycieli. Oczywiście wiedziałam, że to nie jest typowe zachowanie jak na dziewczynkę ale miałam gdzieś opinie na ten temat. Nie miałam przyjaciółek, raczej przyjaciół. Zawsze czułam się lepiej w towarzystwie płci przeciwnej, nie byłam z tych które chodzą często na zakupy, oglądają magazyny modowe. Oczywiście nie znaczyło to, że nie umiem się ubrać. Wręcz przeciwnie, ubierałam się lepiej niż nie jedna nastolatka w tamtym liceum. Wyjechałam na dwa lata, zdałam trzecią klasę gimnazjum oraz pierwszą klasę licealną i postanowiłam wrócić.
Po jakiejś godzinie usłyszałam kroki. Zawsze się spóźniałeś - pomyślałam. Uśmiechnęłam się pod nosem na samą myśl o moim bracie. Chociaż nie zawsze dogadywaliśmy się, traktowałam go jak najważniejszą świętość. Wiedziałam, że czeka mnie bardzo długa rozmowa z nim, ale myśl, że najgorsze mam już za sobą dodawała mi pewności.
- Megan? Jesteś? - usłyszałam głos za ścianką.
- Na kanapie - odpowiedziałam. Po krótkiej chwili koło mnie zjawił się w samej osobie Derek.
- Jesteś zmęczona? - zapytał, a ja pokręciłam przecząco głową - To może mi opowiesz co robiłaś przez ten rok?
Bez wahania zgodziłam się bo wiedziałam, że czym prędzej czy później będę musiała mu to powiedzieć. A ja od dziecka nie lubiłam przekładać rzeczy na później, więc to było logiczne, że od razu mu powiem. W skrócie opowiedziałam mu co się działo przez ten ostatnie dwa lata. Słuchał mnie uważnie, czasami przerywając zadając jakieś pytanie. Starałam się odpowiadać na każde.
- No to nie miałaś zbyt ciekawego życia w porównaniu z moim - powiedział.
- Nie wątpie. Beacon Hills to jednak zagadkowe miasto - odparłam z lekkim uśmiechem - To opowiadaj co się tutaj działo.
- Długa historia. Twój ukochany wujaszek Peter postanowił zabawić się w gryzienie ludzi - zaczął. - Ugryzł pewnego chłopaka w twoim wieku, ma na imię Scott. Nie był tym faktem zachwycony, z resztą to jest standardowa reakcja na ugryzienie a zwłaszcza na przemianę. Postanowiłem mu pomóc, na początku stawiał się ale gdy zbliżała się pełnia, a w pełnie miał mecz lacrosse musiałem mu pomóc bo nie dałby rady. Pomogłem, a potem jakoś zaczął sam kontrolować przemiany. Pewnego dnia dowiedzieliśmy się kto podpalił nasz dom...
- Kto to zrobił?! - krzyknęłam.
- Spokojnie... - próbował mnie jakoś uspokoić, ale wyszło na moje - Kate Argent, kojarzysz rodzinę łowców?
- Ta suka próbowała mnie zabić! Jak mogę jej nie pamiętać!
- Teraz już nie żyje, więc nie masz się czego obawiać. Pomogła mi grupka nastolatków, która okazała się nad wyraz inteligentna.
- Dobra mów dalej..
- W pewnym momencie musieliśmy zabić Petera. Było to trudne bo razem ze Scottem byliśmy ranni. Pomogła nam córka łowcy Allison Argent. Potem doszedł do niej jej ojciec i również nam pomógł. Jedynym wyjściem było spalenie Petera żywcem. Po jakimś czasie okazało się, że jednak żyje. Nie mam pojęcia jak udało mu się ujść z życiem, ale nie wnikam w to głębiej. Aha i zadbałem trochę o ciebie. Pójdziesz do tutejszego liceum, uczyć się normalnie. Znajdziesz tam nadprzyrodzonych przyjaciół. Dzisiaj przyjdzie dwójka z nich i wprowadzą cię w sprawy. Może będziesz mogła jakoś pomóc.
- Jak tylko będę mogła, pomogę. Ale nic nie obiecuję. Kiedy mają przyjść?
- Za jakieś trzy godziny kończą lekcje, potem mają jakąś sprawę do załatwienia, więc jakieś za jakieś pięć godzin.
- Mogłabym gdzieś się przespać? Jestem strasznie zmęczona.
- Jasne, chodź na górę.
Poprowadził mnie na piętro, gdzie pokazał mi moje miejsce do spania. Z chęcią się położyłam bo na przebranie się w coś luźniejszego po prostu nie miałam już siły. Po jakiś paru minutach zasnęłam.
~*~
Obudziły mnie jakieś hałasy. Szybko się zerwałam i zeszłam na dół. Tam zastałam mojego brata próbującego zrobić coś do jedzenia. Westchnęłam i podeszłam do niego. Przytuliłam się do niego od tyłu.
- Tęskniłam za tobą, braciszku - szepnęłam. A on jak na zawołanie odwrócił się do mnie i mocno mnie przytulił.
- Ja też Megan. Ja też.. - odszepnął mi.
- A teraz spadaj zanim rozwalisz kuchnię. Zrobię nam coś co będzie jadalne, co ty na to?
- Bierz się do roboty, bo nie długo gości będziemy mieli.
- Okey, okey. Zrobić więcej, czy na dwójkę starczy?
- Na dwójkę. Zdążymy coś zjeść.
Bez słowa wzięłam się do działania. Po jakiejś pół godzinie wszystko było gotowe. Podałam Derekowi jego porcję a ja wzięłam swoją. Jedliśmy w ciszy czasami zerkając na siebie. Zastanawiałam się jak to będzie spotykać się z ludźmi takimi jak ja. Czyli wyjątkowymi. Z pewnością moje życie nabierze kolorów tych jasnych a czasami może nawet tych ciemniejszych. Wiedziałam, że może zrobić się niebezpiecznie, ale byłam do tego przyzwyczajona, że jakaś osoba chce mnie zabić. Gdy już zjedliśmy poszłam umyć naczynia. Po kilkunastu minutach czekania usłyszeliśmy alarm informujący o przybyciu jakiejś osoby.
Żegnaj normalne życie, witaj popaprane życie - powiedziałam sobie w myślach...
~*~
Od autorki: Dedyk dla mojej kochanej Klaudii - Aika'san, która mnie wspiera od początku dziękuje Ci aniele ♥. Chociaż do piekła powinnam Cię posłać!
Pierwszy rozdział jest wstępem do całego opowiadania, w następnym nasza główna bohaterka spotka się z dwoma tajemniczymi przyjaciółmi Dereka. Możecie snuć domysły kto to.
No więc to tyle. Życzę miłego dnia! ♥
/J.